Mimo, że znała mnie od oseska to, to, że mamy wspólną pasję odkryłyśmy dość późno, byłam już zamężna i dzieciata :). Pewnego dnia przyłapała mnie z szydełkiem w ręku jak odpoczywałam na działce rodziców na werandzie. I wtedy się zaczęło... wymiana doświadczeń, wzorów, nici.
Dużo później dowiedziałam się, że pani Krysia chorowała na raka. Walczyła z tą chorobą przez 25 lat. Teraz sobie tak myślę, że chyba właśnie dlatego żyła z taką pasją.
Dlaczego to wszystko piszę, otóż mąż Pani Krysi zrobił mi niedawno niespodziankę. Przynióśł mi ogromną torbę z włóczkami, wzorami, szydełkami i drutami. Powiedział, że ja na pewno będę wiedziała jak DOBRZE to wykorzystać i, że nie chce by to się zmarnowało.
W torbie znalazłam również kilka nie dokończonych prac (które obiecałam sobie, że koniecznie muszę dokończyć) i kilka gotowych. Prace te z przyjemnością tu prezentuję.
Śliczne pamiątki oraz potężna motywacja do pracy! Pozdrawiam Marzanna
OdpowiedzUsuńta ostatnia jest przecudna
OdpowiedzUsuńa mąż pani Krysi to bardzo mądry człowiek
i na pewno wszystko dobrze wykorzystasz
pozdrawiam