piątek, 5 października 2012

Dla mamy...

 Podobny wisior już robiłam. Pokazywałam je tu i tu.
Kilka dni temu w rozmowie z mamą wyszło, że właśnie ten wisior pasowałby jej do sukienki. Jakiś czas temu przestała go nosić, bo coś się odgięło i zaczepia o ubranie. Potem okazało się, że nigdzie nie możemy go znaleźć.
Pomyślałam: szkoda, faktycznie pasowałby bardzo do sukienki.
W domu przeszukałam swoje już bardzo mizerne zapasy i znalazłam jeszcze jeden taki kamyk :) Nie powiem o której poszłam spać, ale rano był już gotowy :)

Kamyk to opal w przepięknych kolorach.

czwartek, 27 września 2012

Kocyki niemowlęce.

Pech nadal mnie nie opuszcza. Do długiej już listy mogę dodać złamany ząb (moja dentystka będzie dopiero w poniedziałek) i komórkę, która niespodziewanie odmówiła posłuszeństwa. Komórka niby na gwarancji, ale jak się okazało awarii uległ dotykowy ekran, a tego gwarancja nie obejmuje.
Ach ... życie.

Żeby poprawić sobie i wam humor chciałam pokazać kocyki, które w ostatnio zrobiłam. Jest ich aż trzy :) Niby takie same, ale na każdym z nich wyhaftowałam imię przyszłej włascicielki.


Kocyki wykonane są z mięciutkiego akrylu. Rozmiar 100 x 100 cm. szydełko 3,5 mm.
Dwa ostatnie zdjęcia robiłam komórką (stąd inny kolor i jakość zdjęć), następnego dnia nie dało się już z niej korzystać :(

Dziękuję wszystkim za słowa pocieszenia :)

czwartek, 20 września 2012

Pech...

Jak wiadomo przykre zdarzenia idą parami. Od dłuższego czasy nie mogę opędzić się od jakiegoś fatum. Zaczęło się od wakacji i mojej choroby. Później niby wszystko wróciło do normy, aż do września teraz to już jakaś lawina:
- spaliła mi się płyta indukcyjna
- zabrakło włóczki w niedzielę na projekt, który miał być bardzo pilnie skończony, w poniedziałek włóczki nie ma w żadnym sklepie
- paczka nadana przeze mnie w punkcie dhl została dostarczona do mnie - szok po prostu
- aparat fotograficzny całkowicie odmówił współpracy - na nowy brak perspektyw.
Teraz czekam - co jeszcze....

piątek, 14 września 2012

Prywatna wymianka

 Pod jednym z moich starszych postów znalazłam wpis Hani z Tygrysiego Oka z propozycją wymianki. Nie zastanawiał się nawet chwili tylko napisałam maila do Hani by ustalić wszystkie szczegóły. Z braku czasu swoje wymiankowe prezenty robiłam bardzo długo - prawie miesiąc, ale zdążyłam przed narodzinami małej Agatki:).  
 A oto co przygotowałam dla młodej damy i jej mamy:
   

 Będzie dużo zdjęć, bo nie mogłam się zdecydować, które dodać. Więc wszystko po kolei.
Zrobiłam czapeczkę taka typową dla niemowlaka, wiązany pod brodą kapturek. Zdjęcie na modelce jest na blogu Hani.

 

 
 
Do czapeczki dorobiłam maleńkie buciki. Wszystko zrobione z cieniutkiej bawełny.
Ponieważ dzieci bardzo szybko rosną zrobiłam jeszcze coś na zaś. Eleganckie buciki już taka cieplejsze, myślę, ze teraz na jesień będą idealne.
 

I jesienną czapeczkę z grubszej bawełny z niewielkim rondkiem i różyczkami.




W zamian od Hani otrzymałam same cuda :) Dwie pary kolczyków, filcowe korale, sutaszowy naszyjnik, broszkę, zawieszkę do telefonu, herbatki i uroczy list.
Przyznaję się bez bicia, że filcowe kolczyki z pierwszego planu zdjęcia od razy podbiły moje serce. I przez dłuższy czas tak dobierałam swój ubiór bym tylko mogła je założyć.



niedziela, 9 września 2012

Puszka Pandory - zaległości

 Witajcie po długiej przerwie.
Mówiąc szczerze trochę stęskniłam się już za blogowym życiem, ale mimo, że wrzesień trwa już od dobrych kilku dni mi nie udało się tak do końca ogarnąć mojego "zwierzyńca". Cały czas gubię się jeszcze w planach lekcji, gdzie, kogo odebrać...na którą godzinę przyprowadzić. Miałam mieć troszkę więcej czasu dla siebie, a tu mam do dwa razu mniej :(
Zanim pokażę nowości muszę uzupełnić kilka zaległych postów. W pierwszej kolejności muszę się pochwalić wygraną "Puszką Pandory" w czerwcowej rozdawajce u Yoasi. 
Do domu ledwo przyniosłam ogromne pudło z niespodzianką. Moje dziewczynki były jeszcze w szkole i przedszkolu, a Janek od progu krzyczał tylko "co jest w środku , co jest w środku?"
Mimo, że umawiałam się z nim, że pudełko otworzymy dopiero jak przyprowadzimy dziewczynki, po 10 minutach jego jęczenia uległam i otworzyłam "puszkę". A oto co ukazało się naszym oczom:


Janek od razu wyją pluszaki i nie wiem jakim sposobem z tego ogromu skarbów od razu wyłuskał coś dla siebie (puzzelki z Zygzakiem, notesik, naklejki, breloczki ...itp.)


Kiedy przyprowadziłam dziewczynki, te nawet się nie rozebrały tylko jak sroki dosłownie"rzuciły" się na pudełko pełne skarbów. Ja nie jestem w stanie wymienić wszystkiego co znajdowało się w pudełku. To było wszytko to co fascynuje małe dziewczynki:  lalki, ubranka, bransoletki, pierścionki, rożnego rodzaju broszki, małe figurki zwierzątek, maskotki i dużo innych różności. Jak były zadowolone to chyba najbardziej pokazuje to zdjęcie. Szczęście w pełni :)

Mało tego w pudełku było również wiele skarbów dla mnie. Książki - kucharskie, poradniki (w tym jak uszyć maskotki), do poczytania tak do poduszki; nici, wstążeczki, koronki, dziurkacze itp.
Ale największą niespodzianką dla mnie było to jak w pudełku znalazłam laleczkę dziewiarską. Nie mogłam się oprzeć i od razu musiałam ją wypróbować :) Na pewno nie raz będę korzystała z jej pomocy :)

Dziękuję Ci Yoasiu w imieniu swoim i swoich dzieci za te wspaniałe skarby.

Na dzisiaj to koniec. W następnym poście pokażę wam co dostałam w ramach prywatnej wymianki od Hani.

P.S Chciałam jeszcze serdecznie przywitać nowych obserwujących. To fantastycznie, że was przybywa, mimo, że mnie tak długo tu nie było.

piątek, 29 czerwca 2012

Wyszłam z domu zaraz wracam.

A dokładniej we wrześniu.
Tak, niestety muszę zawiesić blogowanie :( Ostatnio i tak nie pisałam za często, czasami nie ma się na to wpływu i trzeba wybierać rzeczy ważniejsze od tych już ważnych. Przepraszam wszystkich , którzy czekają na wpis, a szczególnie Yosię u której wygrałam wspaniałą "puszkę Pandory". Plany jak zawsze miałam wielkie, rzeczywistość je nieco zmieniła. Mam nadzieję , że wszystko uzupełnię po powrocie, to znaczy na pewno to zrobię w pierwszej kolejności .
Do zobaczenia wkrótce.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Szydełkowa profitka.

 Wczoraj byliśmy na chrzcie bratanicy męża. Mąż jako chrzestny zobowiązał się przynieść świecę. 
Świecę kupiłam bez problemu -bialutką, skromną, bez żadnych udziwnień tylko z symbolem Trójcy Świętej. Niestety proponowane profitki, okapniki zupełnie nie przypadły mi do gustu.Wróciłam do domu, złapałam za szydełko i zaczęłam kombinować. Mąż i dzieci dziwnie się przyglądali jak w pewnym momencie zaczęłam zbierać po domu jakieś piłeczki, rureczki. A jak zaczęłam z tego budować dziwną konstrukcję -to pytali czy dobrze się czuję. A ja spokojnie upięłam na tym swoje szydełkowe działo, pomalowałam krochmalem, zapewniając przy tym rodzinę, że doskonale wiem co robię :) 
Następnego dnia nasza świeca prezentował się już bardziej strojnie :)


  

  

  

 

 Pomysł i wzór własny. Szydełko 1,1 mm, bawełniany kordonek "Stokrotka".

Profitka była takim maleńkim przerywnikiem nad nieco większą pracą, też związaną z chrztem, ale to pokarze wkrótce. Na wykończenie też czekają maleńkie prezenty jakie zrobiłam na prywatną wymianę - jak się wszystko uda to czerwiec będzie miesiącem bogatym w wpisy na blogu, a później jak co roku dwa miesiące przerwy :)

sobota, 2 czerwca 2012

Chabrowa czapeczka

Tą czapeczkę zrobiłam jeszcze w kwietniu - takie mam zaległości w pokazywaniu tego co robię:) Muszę się jakoś zmobilizować, żeby wszystko pokazywać na bieżąco, ale szczerze mówiąc ledwo zdjęcia nadążam robić.
Czapeczkę robiłam z Alminki, więc jest jak najbardziej wiosenna. Wykorzystałam wzorek, który na blogu już kiedyś prezentowałam.


Obwód czapeczki można regulować na dwa sposoby.  Wstążeczką lub cieniutkim sznureczkiem jak tu:
Drugi sposób równie skuteczny to zawiązanie kokardki, zbiera się przy tym nadmiar z obwodu czapeczki.

I kilka zdjęć na modelce



sobota, 26 maja 2012

Woreczki na przedstwaienie do przedszkola.

Dostałam specjalne zadanie uszycia woreczków na przedstawienie do przedszkola. Pomyślałam uszyłam suknię balową to woreczki to będzie pestka. O jakże się myliłam. Owszem byłoby łatwo, gdybym  nie zaczęła wymyślać. Pomyślałam, że mam tyle rożnych ściegów w maszynie, nigdy ich nie używałam wiec to będzie świetna okazja żeby to zrobić. Pomyśleć łatwo, zrobić gorzej. Zapomniałam, że przy szyciu sukni połamałam cienkie igły. Kupić nowych nie miałam czasu. Woreczki są z płócienka i dość ciężko się je szyło grubą igłą, ale udało się, choć czasami musiałam tą swoją maszynę mocnymi słowami przekonywać, że da radę.
Niedoskonałe ale są :

 Małe woreczki będą miały napisy: zdrowie, szczęście, radość.

 Większy będzie ma symbolizować ukryte w nim rożne łakocie, słodycze, pierniczki, czekoladki itp. Dlatego postanowiłam zrobić na min aplikację. I przyznam się szczerze,  że jest to moja pierwsza w życiu, maszynowa aplikacja. W dwóch miejscach popełniłam błąd, ale i tak efekt kocowy podobny jest do zamierzonego, bo córki bez problemu odgadły co przedstawia aplikacja :)


Jeszcze kilka takich super specjalnych zadań, a moje szycie będzie perfekcyjne :) I muszę koniecznie dokupić igły :)


poniedziałek, 21 maja 2012

Szkolę się , czyli byłam tu...

Wydaje mi się, że to było wczoraj, a minęło już kilka tygodni. Nie wiem co się dzieje, ale dni mijają mi tak szybko, wszędzie biegiem, a co najgorsze na nic nie mam czasu.
Żeby nie być gołosłowną, że marze o tym by ze swojego hobby zrobić narzędzie pracy, postanowiłam poszerzyć swoje umiejętności o kolejną technikę i trafiłam na wspaniałe spotkanie  - Tu.
Ze względu na dzieci i koszty mogłam uczestniczyć tylko w jednym panelu szkolenia. Wybrałam filcowanie na sucho i .... po pierwsze to było to, po drugie było wspaniale. Wspaniała atmosfera, wspaniałe instruktorki - cierpliwie odpowiadały na wszystkie pytania. Jak tylko uzbieram na kolejny kurs na pewno tam wrócę :)
No, to czego się nauczyłam?
Jako pierwszą zrobiłam aplikację na kawałku filcu.


Na zdjęciu tego nie widać, ale jeden z listków jest trójwymiarowy.
Nauczyłam się również robić trójwymiarowe kwiaty:
 
  

Sfilcowałam swoją pierwsza kulkę:


 Na koniec szkolenia zrobiłam aplikację na swoim starym sweterku. Przyznam się, że byłam bardzo zaskoczona jaka to łatwa technika i jaki e cuda można przy jej pomocy stworzyć. Ze szkolenia wróciłam z głową pełną pomysłów, nowych projektów.... tylko kiedy ja na to wszystko znajdę czas :(

 

czwartek, 10 maja 2012

Siostra Kopciuszka.

Oj, dzisiaj się będę chwalić, a w zasadzie chwalić moją córę :)
Wspominałam , że mam ogromne zaległości. Otóż 26 kwietnia moja Zosia miała zaszczyt występować na scenie Teatru Stanisławskiego w warszawskich Łazienkach w przedstawieniu "Kopciuszek". Dostała idealnie pasującą do siebie rolę - "złej" siostry Kopciuszka.
Sceneria teatru cudna, atmosfera podniosła, bo rzadko się zdarza by przedszkolaki mogły występować na deskach takiego teatru.
Tu widok na scenę i małych aktorów:


Naszą rolą, rodziców było zadbanie by dzieci miały odpowiednie stroje, przebrania adekwatne do roli. Dla mnie to było nie lada wyzwanie ponieważ jestem w takiej sytuacji, że nie mogę pozwolić sobie na wydanie 70 - 100 zł na sukienkę, która zostanie założona raz, góra dwa.Po wielu wędrówkach po sklepach, po przejrzeniu internetu i wizycie w wypożyczalni strojów podjęłam decyzję - będę szyć. Wyzwanie niemałe, bo moje doświadczenie w szyciu ubrań jest żadne, zresztą ostatnio maszyny prawie w ogóle nie wyjmowałam - w dzień nie mam czasu, wieczorami sił już brak i światło nie to.- zresztą zawsze jakaś wymówka się znalazła.
Zamówiłam materiały i narysowałam projekt sukienki, później tworzyłam własne wykroje. Po trzech nocach kreacja była gotowa.


 

 
Strój uszyty jest z grubszej satyny, nie takiej podszewkowej. Pod spodem jest sztywny tiul krawiecki by spódnica ładnie się układała, a warstwa zewnętrzna to cieniutki tiul w rodzaju organzy. Mimo, że przy szyciu połamałam trzy igły (przeszycie suto marszczonych trzech warstw materiału było nie małym wyzwaniem)z efektu końcowego byłam bardzo zadowolona.
No i przede wszystkim, żeby strój mógł być wykorzystany przy okazji innych spotkań, balów przez młodszą i starszą córkę nie uszyłam sukienki, tylko oddzielnie spódnicę i bluzeczkę. Bluzeczka niestety będzie na raz, ale za to spódnica może im służyć i służyć prze lata:)
To nie było łatwe szycie. Po pierwsze satyna jest dość niewdzięcznym materiałem dla początkującej, poza tym na każdym kroku widać mój brak doświadczenia w szyciu ubrań.
Najtrudniejsza była bluzeczka. Nie wiem dlaczego,chyba tylko, żeby utrudnić sobie pracę bluzeczkę uszyłam podwójną - dzięki temu wszystkie szwy na ramionach, dekolt, wycięcie pod pachami są schowane w środku. Nawet suwak jest wszyty między dwie warstwy materiału. No właśnie suwak - wszywałam go po raz pierwszy i niestety to widać, na zdjęciu bardziej niż w rzeczywistości, W którymś momencie coś się przesunęło i mimo, że jest wszyty równo, to na końcu jego jedną stronę wszyłam głębiej niż drugą.




Spódnicę szyło się dużo łatwiej. Jedynym problemem było przeszycie dużej ilości materiału na raz, ale udało się. Wszycie suwaka nie było już problemem, a nawet jeżeli coś by się nie powiodło to zaprojektowałam ja tak by końce paska móc zawiązać na wielką kokardę, która miała przykryć miejsce wszycia.




Powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że całość będzie prezentowała się tak dobrze. Na tle strojów z wypożyczalni Zosia wyglądała super, a koszt mojej sukienki to 37 zł plus oczywiście moja praca (ale za to zostało mi jeszcze dość materiału by stworzyć coś jeszcze :) )

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Chciałam jeszcze na chwilkę wrócić do swojego poprzedniego postu. Dziękuje wam za zrozumienie, poparcie. 
Chciałam jeszcze dodać, że ja nie mam nic przeciwko inspiracjom, wzorowaniu się na czyiś pracach pod warunkiem, że ktoś się do tego przyznaje. Przynajmniej ja tak robię, zawsze podaję źródło moich inspiracji. Poza tym robiąc coś z popularnych ściegów, splotów szydełkowych nie trudno jest zrobić podobną powiedzmy czapeczkę. Bardziej chodziło mi o robieniu wiernej kopii - te same ozdoby, tak samo zrobione, przyszyte w tych samych miejscach, w tej samej stylizacji.
W całej sytuacji, która mnie spotkała zabolało mnie to, że została zepsuta moja "opinia" jako dziewiarki - bo prace niby TAKIE same, zdjęcia TE same, ale jakości materiałów i wykonania już zupełnie nie da się porównać. Dziwnie się czułam czytając reklamacje "produktów", których w ogóle nie robiłam.

Juta - prace ze sznurka są cudne (zwłaszcza Twoje :))))), ale sukienki dla małego dziecka bym z niego nie zrobiła :)))))