Nie lubię być zaskakiwana, ale wczoraj jak odbierałam dziewczynki z przedszkola wychowawczyni Zosi poprosiła o przyniesienie na następny dzień dwóch pisanek. Czasu miałam bardzo mało, na pewno nie starczyłoby na zrobienie "moich" tradycyjnych pisanek (gotowanych w łupinkach cebuli i skrobanych). Idąc na łatwiznę mogłam ugotować jajka i dać dziewczynkom flamastry, farby by się pobawiły, ale... no właśnie, byłaby to łatwizna tylko pozorna, pisanek bym nie robiła, za to sprzątania na kilka godzin.
Postanowiłam jajkom zrobić szydełkowe koszulki. Zaczęłam po 10 skończyłam po 12. Pierwszy raz robiłam takie koszulki, te robiłam całkowicie z głowy.
Efekt końcowy mile mnie zaskoczył i nie jest wykluczone, że w moim wielkanocnym koszyczku też nie znajdą się takie pisanki :)
wdzięczne
OdpowiedzUsuńProste w wykonaniu a jakże piękne prawda?
OdpowiedzUsuńWspaniałe :))ślicznie wyglądają:))
OdpowiedzUsuńFajnie wyszły, ale te panie to chyba uważają, że nie masz nic do roboty? Znam to takie robienie z dnia na dzień...
OdpowiedzUsuńNo i całkiem fajnie Ci wyszły :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo przyjemne pisaneczki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń