środa, 28 lipca 2010

Część urlopu za mną

Było wspaniale, pogoda idealna. Dzieci dosłownie szalały cały dzień na dworze z przerwami tylko na posiłki i spanie. Janek na wsi czuł się dosłownie jak ryba w wodzie. Ani razy nie zakasłał, nie było też kataru (ten się pojawił od razu po powrocie do do mu:( )
Ja odpoczywałam od codziennych obowiązków. Przyznam się też, że złapałam potwornego lenia i mimo, że miałam ze sobą i włóczkę i szydełko nie zrobiłam nic. No prawie nic, ale to "nic" pokażę jak je wykończę.
Miałam za to czas pomyśleć, poukładać sobie co jest ważne, a co troszkę mniej. Osiągnęłam pewną harmonię i choć będzie trudno mam nadzieję, że nikt mi jej nie zburzy.
Zrobiłam także rachunek sumienia dotyczący moich niedokończonych prac. Naliczyłam ich 11, co najmniej jedna leży i czeka na zmiłowanie chyba już od trzech lat. Nie mówię, że nie zacznę robić czegoś nowego, bo to nie realne, ale bardzo się postaram skończyć przynajmniej 5 z tych prac. To takie wakacyjne postanowienie :)
Dziękuję dziewczyny za wasze ciepłe słowa w komentarzach. Cieplutko na serduszku się zrobiło:)

1 komentarz:

  1. Jak miło znów Cię widzieć. Dobrze jest zmienić na jakiś czas rytm i wtedy jakoś wszystko się pod innym kątem widzi. Niech nikt i nic nie zburzy Twojego spokoju!

    OdpowiedzUsuń