Właśnie mija rok od śmierci przyjaciółki moich rodziców. Kobiety o niebywałej sile ducha i takiej zaraźliwej radości życia. Nie wiem na czym to polegało, ale jak wchodziła do pokoju to od razu robiło się jaśniej.
Mimo, że znała mnie od oseska to, to, że mamy wspólną pasję odkryłyśmy dość późno, byłam już zamężna i dzieciata :). Pewnego dnia przyłapała mnie z szydełkiem w ręku jak odpoczywałam na działce rodziców na werandzie. I wtedy się zaczęło... wymiana doświadczeń, wzorów, nici.
Dużo później dowiedziałam się, że pani Krysia chorowała na raka. Walczyła z tą chorobą przez 25 lat. Teraz sobie tak myślę, że chyba właśnie dlatego żyła z taką pasją.
Dlaczego to wszystko piszę, otóż mąż Pani Krysi zrobił mi niedawno niespodziankę. Przynióśł mi ogromną torbę z włóczkami, wzorami, szydełkami i drutami. Powiedział, że ja na pewno będę wiedziała jak DOBRZE to wykorzystać i, że nie chce by to się zmarnowało.
W torbie znalazłam również kilka nie dokończonych prac (które obiecałam sobie, że koniecznie muszę dokończyć) i kilka gotowych. Prace te z przyjemnością tu prezentuję.
Te są moje ulubione:
Etykiety
biżuteria
(36)
buciki niemowlęce
(15)
chusty
(3)
czapeczki
(33)
decu
(3)
druty
(12)
dzieci
(77)
filcowanie na sucho
(2)
haft
(2)
inne
(65)
kocyk niemowlęcy
(5)
koronka irlandzka
(6)
makrama
(6)
opaska
(3)
ozdoby świąteczne
(8)
poncho
(1)
profitka
(1)
przebranie
(11)
przeczytałam
(1)
serwetka
(1)
sukienki do chrztu
(10)
szycie
(25)
szydełko
(65)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Śliczne pamiątki oraz potężna motywacja do pracy! Pozdrawiam Marzanna
OdpowiedzUsuńta ostatnia jest przecudna
OdpowiedzUsuńa mąż pani Krysi to bardzo mądry człowiek
i na pewno wszystko dobrze wykorzystasz
pozdrawiam