Mówi się, że jak coś się "wali to na wszystkich frontach" i tak jest u mnie.
Dzieci ostatnio bardzo mi chorują, średnio co trzy dni (nie przesadzam) jestem w przychodni, z którymś z nich, nie muszę już podawać adresu jak wyciągam numerek, wystarcza tylko nazwisko.
Ja sama nie wiedziałam co robić, zająć się dziećmi, domem (tu mam ogromne zaległości) czy pracą. Za wszystkie problemy zapłaciłam dodatkową garścią siwych włosów, a co gorsza ubyło mi kolejnych kilka kilogramów. No i praca ... a właściwie jej brak, wyszło tak, że muszę dość szybko znaleźć nowe źródło utrzymania, co w dzisiejszych czasach wcale nie jest łatwe. Bo przecież na rękodzielnictwie nie da się za dużo zarobić, prawda? A może macie inne doświadczenia i możecie służyć jakąś dobrą radą.
Jednak los nie do końca jest tak okrutny, chyba w ramach pocieszenia sprawił, że wygrałam książeczkę na blogu Zacisze wyśnione. Dziękuję bardzo, paczuszka dotarła i bardzo mnie ucieszyła.
A drugą rzeczą jaką mogę się pochwalić jest pierwszy ząbek Jasia:) Doczekałam się p 7, 5 miesiącach :)
Etykiety
biżuteria
(36)
buciki niemowlęce
(15)
chusty
(3)
czapeczki
(33)
decu
(3)
druty
(12)
dzieci
(77)
filcowanie na sucho
(2)
haft
(2)
inne
(65)
kocyk niemowlęcy
(5)
koronka irlandzka
(6)
makrama
(6)
opaska
(3)
ozdoby świąteczne
(8)
poncho
(1)
profitka
(1)
przebranie
(11)
przeczytałam
(1)
serwetka
(1)
sukienki do chrztu
(10)
szycie
(25)
szydełko
(65)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz