sobota, 30 października 2010

Pokonam siebie, udowodnię, że można lepiej

Zawzięłam się. Druty mnie nie kochają, ale ponieważ marzy mi się piękna chusta postanowiłam trochę poćwiczyć i sprawić by choć odrobinę mnie słuchały. Nieskromnie mówiąc z efektów jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona.
Postanowiłam zrobić coś na szyję dla Zosi. Golfików nie lubi, jak bierze szalik to tak go wiąże, że szyję zawsze ma odkrytą. Dlatego pomyślałam, że dla niej idealny będzie szaliczek na kształt baktusa. A żeby chodziła w nim chętnie szaliczek - chustę zrobiłam z wizerunkiem Hello - Kitty.


Nie byłabym sobą, gdybym do tego projektu nie użyła jednak szydełka. Dorobiłam koronkowe zakończenie, a prosty brzeg obrzuciłam rakowymi oczkami.
Szalik- chustę robiłam drutami chyba 4 mm, lub 4,5 mm (zawsze mam problem z określeniem rozmiarów drutów, nie są w żaden sposób oznakowane, a ponieważ otrzymałam je w spadku nie narzekam, ale nie mogę podeprzeć się pomocą w postaci oryginalnego opakowania). Szydełko 4,25 mm i 2,9 mm.
Włóczka akrylowa. Ta niebieska to włóczka kupiona w Lidlu i powiem, że jestem bardzo miło zaskoczona. Jest bardzo milutka, robiło się z niej świetnie, zobaczę jeszcze jak będzie się nosiła.
A to mój rozczochraniec - właścicielka szaliczka.


Podsumowując. Druty nie są takie straszne, ale dożo łatwiej pracuje mi się szydełkiem. jakieś pięć lat temu zrobiłam ten kocyk na szydełku


i nie miałam najmniejszych problemów z wrobieniem wzoru. W przypadku drutów musiałam się nieźle nagimnastykować, by wzorek był kształtny.

Teraz jak już trochę oswoiłam te druty, spróbuję zrobić chustę według kursu Maknety.

Dziękuję wszystkim za odwiedziny i bardzo serdecznie witam nowe obserwujące :) Jest mi niezmiernie miło :)

wtorek, 19 października 2010

Czas na podarunki.

Już jakiś czas temu obiecałam, że zorganizuję u siebie Candy. Dziś jest doskonała okazja bo właśnie dziś obchodzę swoje urodziny. Kończę 33 lata i jak widać wieku się nie wstydzę :) Lubię te liczby, doskonale pamiętam jak moja mama obchodziła te urodziny, bo po raz pierwszy samodzielnie upiekłam dla niej ciasto. Dziś dla mnie dzieci przygotowują jakieś upominki :)
Zapraszam was na słodkości.

Starałam się tak przygotować upominek by każdy znalazł coś dla siebie. Tak więc do wygrania jest
- książka - w zasadzie dla początkujących ze wzorami serwetek,
- kilka serwetek,
- dwa kawałki koronki,
- kłębuszek ciemno różowej Arii (zdjęcie nie oddaje prawdziwego koloru)
- koraliki - szkło weneckie w niebieskim kolorze
- garść ciekawych guziczków
-prezent niespodzianka wykonany przeze mnie.

Zasady praktycznie takie jak zawsze:

- zapisy trwają do 25 listopada, więc do dnia Św. Katarzyny :) następnego dnia będzie losowanie,

- proszę wpisać się pod postem zgłaszając chęć uczestnictwa w zabawie,

- miło mi będzie jak zdjęcie cukierków wraz z aktywnym linkiem umieścicie na swoich blogach, ale nie jest to warunek konieczny (osoby, które nie prowadzą bloga również mogą wziąć udział w zabawie)

- ostatni warunek konieczny :). Proszę o dobre myśli, dobre fluidy, czary, czy modlitwę, jak kto chce i woli. Bardzo potrzebuję teraz takiego wsparcia. Po raz kolejny przekonuję się, że nic prócz zdrowia się nie liczy, a czekanie na wyniki jest czymś najgorszym.

poniedziałek, 18 października 2010

Hinduski Czerwony Kapturek

Bardzo lubię przedszkole do którego chodzi moje dziecko. A dlaczego? Od czasu do czasu wychowawczynie Zosi stawiają rodzicom niemałe wyzwania. W środę mamy spotkanie rodzinne pod hasłem Czerwony Kapturek. Zadanie jakie ja dostałam to przygotować przebranie dla hinduskiego Czerwonego Kapturka. Zadanie niby nie trudne, ale jak to zrobić, jak się nie może pójść do sklepu kupić jakiś czerwony materiał. W domu miałam do dyspozycji pościelową bawełnę i kupon materiału przeznaczony na moją letnią spódnicę. I następna zagwozdka jak to wszystko zrobić, by tych materiałów nie zniszczyć? Połączyłam wszystko i powstało długie dwukolorowe sari. Kapturek - to mój szal od sukni wieczorowej. Klejnot na czole to obszydełkowane jedno ze szkiełek z wygranego candy u Skrzatki.
A oto efekt tych wszystkich zabiegów.

Zulo, Eve - Jank - dziękuję bardzo za pomoc :)
Dziewczyny dzięki za odwiedzinki i przemiłe komentarze.

piątek, 15 października 2010

Jutro mamy ....

Moja czteroletnia córka wraca z przedszkola. Przez ostatni tydzień uczyli się dni tygodnia. Chcąc ją sprawdzić poprosiłam, żeby wymieniła wszystkie. Oto wersja Zosi:
Poniedziałek
Wtorek
Środa 
Czwartek
Piątek
SZÓSTEK

Z poważną miną zapytałam (bardzo się starałam by nie wybuchnąć śmiechem) : A później jest SIÓDEMEK? Nie mamo, Niedziela :)

Narozrabiałam trochę i zmieniłam skórkę bloga. Dziwnie się teraz czuję. Najgorsze, że nie mogę znaleźć miejsca, gdzie można zmienić kolor czcionki tytułów postów :(

Bardzo wam dziękuję za tak liczne komentarze i odwiedziny. Dziś mama dostanie szaliczek, a ja wreszcie przestanę się denerwować, czy trafiłam z prezentem.
Lucyno - wzorek prześlę jak tylko go odnajdę. Robiłam z pamięci, a wzorek rozpisany był chyba w którejś z rosyjskich gazetek.

środa, 13 października 2010

Szaliczek dla mamy

Lubię październik. Dla naszej rodziny jest to niezwykły miesiąc - taki urodzinowy :) W październiku obchodzi urodziny moja mama, ja i moja najstarsza córka.
Zawsze mam problem z prezentem dla mamy, chcę by było to coś niezwykłego. Ze względów finansowych w tym roku musiało być to coś co potrafię sama zrobić. Jest to prezent od serca.


Szaliczek powstał z Sasanki, szydełko nr 2,9 mm. Kwiat stanowi zapinkę i można dowolnie go przesuwać. Szaliczek można nosić na wiele sposobów, oto dwie propozycje

Możliwości jest wiele, wszystko zależy od inwencji jego przyszłej właścicielki.

wtorek, 5 października 2010

Sukienka do chrztu

Dawno nie robiłam czegoś w tak wielkim stresie jak tą sukieneczkę. Miałam bardzo mało czasu, cóż los jest przewrotny i nie zawsze ma się wpływ na bieg wydarzeń. Do tego mój synek postanowił mi pomóc i jak sukieneczka była już niemal skończona, z typową dla siebie radością spruł mi prawie 5 cm.

Komplet zrobiony z Dalii Light, sześcioma szydełkami o grubości od 2 do 4,5 mm.
W skład kompleciku wchodziły balerinki zapinane na guziczek.

Opaska na głowę - wykorzystałam fragment wzorku sukienki.

Czapeczka -rondko to też fragment wzoru sukienki

Uprzedzając pytania nie mam wzoru na tą sukienkę. Od mamy księżniczki (właścicielki sukieneczki) dostałam zdjęcie jak ma mniej więcej wyglądać kreacja, później wybrałyśmy ścieg który wykorzystałam na dół spódniczki. Reszta to moja radosna twórczość.

Zdjęcia całego kompletu robiłam w wielkim pośpiechu, przy bardzo złym oświetleniu. Zwykle dla kontrastu wykorzystywałam czerń, tym razem zrobiłam żółte tło i jak dla mnie to wielka pomyłka. Sukienkę wysłałam i zdjęć już nie mogłam powtórzyć, pozostało mi jedynie próbować jakoś naprawić ten błąd przy obróbce zdjęć. A oto co udało mi się osiągnąć:

poniedziałek, 4 października 2010

Niemowlęcy kocyk

Bardzo długo zastanawiałam się co zrobić dla swojej malutkiej siostrzenicy. Z ubranek, czapeczek takie maluchy szybko wyrastają, a ja chciałam zrobić coś co posłużyłoby troszkę dłużej. Mój wybór padł na kocyk do wózka.


Jankowi choć nie jest już niemowlakiem kocyk bardzo przypadł do gustu i z trudem udało mi się go namówić by go oddał.

Rozmiar kocyka to mniej więcej 80 na 80 cm. Robiłam go szydełkiem 4,5 mm z włóczki "Oliwia" i choć kocyk jest mięciutki i milutki bardzo rozczarowałam się tą włóczką. Kupiłam trzy motki w różnych kolorach i nie wiem czy to domena tylko tej włoczki, czy też się zdarza w innych. Zabrakło mi najjaśniejszego koloru, różnica długości włóczki w motkach była olbrzymia. Zielonych zostało mi nawet sporo, ale ecru tylko tyle co na zdjęciu. Zabrakło mi nawet na dokończenie kocyka, stąd ten wzorek na środku.

No i jeszcze - pierwszy i ostatni raz kupiłam włóczkę w sklepie stacjonarnym. Różnica w cenie jest powalająca, ten jeden raz zdobiłam wyjątek - bardzo zależało mi na czasie i chciałam najpierw włóczkę pomacać. Teraz będę chłodzić tylko macać :)

sobota, 2 października 2010

Wspomnień czar

Szkoda, że wakacje mijają tak szybko :). W tym roku by choć odrobinę wydłużyć ten czas wybraliśmy się na tydzień w góry. Pogoda była wspaniała. Mieszkaliśmy w małej, niezmiernie urokliwej gospodzie. Z przyjemnością schodziło się na dół na posiłki, podziwiało wystrój wnętrza i za każdym razem odkrywało się przedmioty, których jakimś dziwnym trafem wcześniej się nie zauważyło.


Moje dziewczynki też były zachwycone ;) Nie na co dzień mogły nakarmić i pogłaskać jelonka :)



Niestety na górskie szlaki moje maluchy są jeszcze za małe, przejście 3 km to dla nich nie lada wyczyn, dlatego ograniczaliśmy się do zwiedzania najbliższych okolic. Kiedy mój małżonek udawał się na degustację produktów miejscowego browaru, ja chłonęłam klimat miejscowych knajpek wyszukując w nich ręcznie robionych cudów.

Wspominałam już wcześnie, że udało mi się być na dożynkach w Koniakowie. I powiem, że było to niesamowite przeżycie. Nie mogłam oczu oderwać od ubioru góralek. Każda suknia była ręcznie haftowana. Góralki twierdziły, że same je haftują na swoje wesele. Do tego, każda z nich robi swój własny koronkowy czepiec. Prawie każda z nich miała szydełkową chustę lub szal.
Musiałam dziwnie wyglądać, gdy tak podążałam za nimi z aparatem pstrykając im zdjęcia raz po raz:)

Udało mi się również zwiedzić ich wystawę koronek. Naprawdę piękne prace. Choć oglądając serwetkę za serwetką przemknęła mi przez głowę, może troszkę zarozumiała myśl, że przecież też taką jestem w stanie zrobić, że to nie żadna filozofia. Znalazłam też prace, które zrobiły na mnie naprawdę piorunujące wrażenie: godło, krzyż i wspaniały obrus (takie dzieło powstawało przez ponad trzy miesiące). Szczerze podziwiam ich technikę, aż przechodzą mnie ciarki na myśl o ilości nitek, które trzeba pochować.

Z lekkim żalem wracałam do domu.